Lech
Poznań zaledwie zremisował na wyjeździe z Bruk-Betem Termaliką Nieciecza 0:0. Lechici mieli dużą przewagę w posiadaniu
piłki, ale okazje bramkowe zaczęli sobie stwarzać dopiero w końcówce spotkania. W pierwszej połowie dwukrotnie zagrozili bramce Krzysztofa Pilarza i to dwukrotnie za sprawą Radosława Majewskiego. Raz pomocnik Kolejorza był bliski zaskoczenia bramkarza rywala centrostrzałem, a później uderzał ze skraju pola karnego po podaniu Tomasza Kędziory.
W drugiej połowie Majewski zmarnował świetną sytuację strzelecką, gdy dostał podanie od Dariusza Formelli na pole karne, ale trafił prosto w Pilarza. Oddał też kilka strzałów z dystansu, ale za każdym razem był blokowany przez rywali. - Cały czas albo ktoś stał mi na drodze, albo interweniował bramkarz, albo mogłem lepiej zagrać. Mam do siebie pretensje, bo gdybym się lepiej zachował to wygralibyśmy, mielibyśmy trzy punkty. A tak tracimy dwa. Termalika nam nie zagroziła, przeważaliśmy, ale mecz kończymy remisem i znów wraca temat naszej skuteczności - mówi Majewski na łamach oficjalnej strony klubowej.
- Mieliśmy swoje sytuacje pod koniec meczu, w pierwszej połowie też, choć może nie tak klarowne. Jak nie strzelamy bramek to tak to wygląda - przyznaje piłkarz. Lech po piątkowych meczach zajmuje czternaste miejsce w tabeli, ale może znów osunąć się do strefy spadkowej jeśli swój mecz wygra Górnik Łęczna lub Wisła
Kraków.
Wielkopolska na igrzyskach - historyczne medale i nadzieje w Rio