Przed meczem z Belenenses Lizbona kwestia wyjścia z grupy zależała tylko od piłkarzy Lecha
Poznań. Jeśli wygraliby dwa pozostałe mecze, to wiosną zagraliby w fazie pucharowej Ligi Europejskiej. Zawiedli jednak już w tym najłatwiejszym meczu, w którym tylko zremisowali z dziesiątym zespołem ligi portugalskiej. - Nie ma co ukrywać, że w tym meczu jest dwóch zabitych, a nie tylko rannych - uważa Łukasz Trałka. - Matematyczne szanse jeszcze są, ale Fiorentina gra teraz u siebie z Belenenses i nie podejrzewam, żeby tam padła jakaś niespodzianka.
Drugie spotkanie w grupie I, FC Basel z Fiorentiną też zakończyło się remisem 2:2. Dla Lecha to kiepska wiadomość, bowiem Szwajcarzy są już pewni awansu, a Włochom do szczęścia brakuje tylko remisu. Dla mistrzów Polski lepiej byłoby, żeby wygrało FC Basel. - Nie dość, że my nie wygraliśmy to jeszcze oni zremisowali. O awans będzie ciężko, nie ma co ukrywać - przyznaje Trałka.
Kapitan Kolejorza nie uważa, by poznański zespół przespał pierwszą połowę. - Nie, druga była podobna. Trochę szczęścia mieliśmy przy rzucie karnym, ale też sami za dużo klarownych sytuacji sobie nie stworzyliśmy. Kilka razy mieliśmy dobre wyjścia z kontrataków, ale za każdym razem brakowało nam tego ostatniego podania. W drugiej połowie trochę lepiej było, bo Szymek strzelił w słupek, a później miał jeszcze jedną sytuację. Trochę szczęścia zabrakło, ale mecz był wyrównany - ocenił Trałka, który na drugą połowę w ogóle nie wyszedł. W przerwie zmienił go Abdul Aziz Tetteh. - Zmiana była zaplanowana - wyjaśnił. W niedzielę lechitów czeka wyjazdowe spotkanie z Lechią
Gdańsk w ekstraklasie.
Lechita nie uważa, by remis z Belenenses wpłynął na morale zespołu. - Mamy jeszcze ostatni mecz z FC Basel i chociaż szanse na awans są już tylko matematyczne, to postaramy się wygrać. Kilka razy z nimi ostatnio graliśmy, a nie udało nam się wygrać, więc będziemy chcieli pokazać, że jednak jest to możliwe - zakończył Trałka.