- Jest tak mała, że wewnątrz może przebywać tylko jedna osoba - mówi Artur Dzierzbicki, odpowiedzialny za wyżywienie całej ekipy Lecha
Poznań, która w środę przyjechała do Szekesfehervar autobusem z Budapesztu, do którego zawiózł ją samolot ATR-42 z poznańskiego lotniska Ławica. W hotelu brakuje też odpowiednich naczyń kuchennych, by uwarzyć strawę.
Kucharz przeniósł swoją bazę z hotelu Szent Gellert, w którym zatrzymał się zespół mistrzów Polski, trzy ulice dalej. Tam będą przygotowywane posiłki i przenoszone do hotelu. Lech będzie w Szekesfehervar do czwartku wieczorem. Zaraz po meczu wraca do Poznania i stamtąd uda się na niedzielny mecz ligowy z Termalicą Nieciecza w
Mielcu. Poleci tam także samolotem.