W połowie sierpnia kibice Lecha nie wywiesili żadnych flag, lecz jedynie transparenty z napisami: "Co roku wielkie obietnice, a wielcy w tym klubie są tylko kibice!!!", "Dobre fury i wypłaty, od studentów w piłce baty". Jesienią ani razu frekwencja nie przekroczyła 20 tys. osób.
Wiosną stadion zaczął się zapełniać. Ponaddwudziestotysięczne widownie stały się normą. A w niedzielę na trybunach znów był komplet - 41 556 osób, tak jak w marcowym meczu z Legią. Ci sami kibice przygotowali teraz ogromny - na całą trybunę wzdłuż linii bocznej - napis z kartoników: "2015 - Mistrz Polski".
Pierwszy gwizdek sędziego Szymona Marciniaka przerwał nieznośne wyczekiwanie, które nastało w
Poznaniu po środzie. Lech wygrał wtedy z Górnikiem Zabrze 6:1, swój mecz z Lechią
Gdańsk zremisowała Legia i było jasne, że tylko punkt wystarczy drużynie Macieja Skorży do wygrania ligi. Początkowo się wydawało, że w meczu z Wisłą Lech idzie jak po swoje. Zaatakował, mocno gości przycis-nął, ale po kilku zmarnowanych okazjach na gole stracił siłę uderzenia.
Już po kwadransie prowadzenie w rozgrywanym równolegle meczu z Górnikiem objęła Legia. W wirtualnej tabeli ekstraklasy była teraz tylko punkt za poznaniakami. Jeden fałszywy ruch, jeden błąd zakończony golem dla Wisły i stan euforii zmieniłby się w mieszankę załamania, rozczarowania, złości.
"Mistrz, mistrz, Kolejorz!"...
...krzyknęli kibice przed rozpoczęciem drugiej połowy, ale parę minut później stadion ucichł. Po ofiarnym wybiciu piłki z boiska nie podnosił się Paulus Arajuuri. Fiński olbrzym uważany za najlepszego obrońcę w lidze był w tym roku jak skała. Zejście stopera zachwiało na chwilę Lechem, ale zaraz zaczął grać z iście mistrzowskim zaangażowaniem, by się podnieść i walczyć o wygraną, a przynajmniej o to, by utrzymać remis.
Coraz mniej było gry w piłkę, ale i tak Lech miał dwie dobre okazje, by prowadzić. Dawid Kownacki dopadł piłkę podaną przez jednego z rywali, ale posłał ją obok słupka. Potem Karol Linetty biegł sam na bramkę Wisły, ale niepotrzebnie podawał do Kownackiego.
Kilka minut przed końcem kibice rozwiesili rysunek z mistrzowską koroną, odpalili race, ale sędzia nie przerwał już gry (zrobił to w podobnej sytuacji na początku). Pozwolił dokończyć mecz. Po chwili rozpoczęło się świętowanie siódmego tytułu dla "Kolejorza"!
Tytuł to sukces Macieja Skorży
Po odejściu z Legii, z którą dwa razy przegrał walkę o tytuł, wyjechał z Polski. Pracował w Arabii Saudyjskiej, potem przez półtora roku odpoczywał od piłki. W Poznaniu zastał rozbitą drużynę, której piłkarze - tak jak rok wcześniej - chodzili ze spuszczonymi głowami po szybkim odpadnięciu z pucharów. W ekstraklasie mieli więcej punktów straconych niż zdobytych i zajmowali miejsce w dolnej połowie tabeli. Pierwsze miesiące były burzliwe, lechici nie umieli wygrywać na wyjazdach i jeszcze w listopadzie tracili dziewięć punktów do prowadzącej Legii.
Ale już pod koniec marca, po zwycięstwie 2:1 nad obrońcami tytułu, poznaniacy mieli tylko trzy punkty mniej. - Liga będzie ciekawsza - rzucił z uśmiechem trener Lecha. Po kolejnej wygranej nad Legią - tym razem przy Łazienkowskiej już w grupie mistrzowskiej - Lech wskoczył na pierwsze miejsce.
Skorża cieszy się z trzeciego już mistrzostwa (poprzednie zdobył z Wisłą
Kraków). Zrównał się z Franciszkiem Smudą, który w ostatnim ćwierćwieczu także cieszył się z trzech tytułów. Z dwoma złotymi medalami zostają w tym okresie Henryk Apostel, Paweł Janas i Henryk Kasperczak. Trener Lecha jest zdecydowanie najmłodszy, ma dopiero 43 lata.
Teraz przed Skorżą i jego piłkarzami walka w Europie
23 czerwca Lech pozna rywala w II rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Będzie rozstawiony, może trafić na rywala zdecydowanie słabszego - mistrza Walii, Bośni i Hercegowiny, Łotwy, Gruzji, Słowacji, Kazachstanu, Czarnogóry, Macedonii, Andory, Luksemburga, Irlandii i Malty. Wśród potencjalnych rywali są jednak także drużyny-traumy Lecha z ostatnich lat - Żalgiris Wilno i islandzki Stjarnan, a także zmora Skorży z czasów jego pracy w Wiśle - Levadia Tallinn.
Jeśli Lech pokona pierwszą przeszkodę, w III rundzie nie będzie rozstawiony. Będzie mógł zmierzyć się z FC Basel, FC Salzburgiem, Victorią Pilzno, Celtikiem, APOEL-em Nikozja, Steauą, BATE Borysów, Łudogorcem Razgrad, Dinamem Zagrzeb albo NK Maribor. W IV rundzie, ostatniej przed fazą grupową LM, skala trudności będzie podobna.
A co, gdyby mistrzem Polski została Legia? Warszawski klub ma lepszy współczynnik i mógłby liczyć na rozstawienie także przy losowaniu trzeciej rundy.