Lech
Poznań przed tygodniem w kompromitującym stylu przegrał z Błękitnymi Stargard Szczeciński 1:3. Dzisiaj drugoligowiec przyjeżdża do stolicy Wielkopolski z nastawieniem, by sprawić ogromną niespodziankę i awansować do finału Pucharu Polski. - Nie jesteśmy w łatwej sytuacji i mogę powiedzieć, że rewanż chciałem grać zaraz po ostatnim gwizdku sędziego. Szkoda, że musieliśmy czekać aż tydzień. Teraz chcemy pokazać, że ten mecz w Stargardzie był przypadkiem, bo to, że jesteśmy lepszą drużyną, to nie ulega wątpliwości - twierdzi Łukasz Trałka.
Po pierwszym meczu tych drużyn na zespół "Kolejorza" spadła ogromna krytyka. Lechici przegrali przecież z zespołem z trzeciego poziomu rozgrywkowego o nieporównywalnie mniejszym od Lecha
budżecie. - Wcale nie dziwię się obawom kibiców, bo w przeszłości kilkukrotnie musieliśmy odrabiać straty i nie zawsze nam się to udawało, ale teraz jestem pewien naszej drużyny - mówi kapitan zespołu i dodaje: - Przed rewanżem nie analizował tego, czego nam zabrakło w poprzednich takich sytuacjach [w zeszłym roku Lechowi nie udało się odrobić strat w rewanżowym meczu Ligi Europy z islandzkim Stjarnan - red.]. Każdy mecz jest inny, a tamte spotkania to już historia. Nerwy? Nie czuję ich, ale wiemy, jakie to spotkanie ma rangę. Wierzę, że kibice nam pomogą i razem pojedziemy na finał.
W czwartkowym rewanżu bardzo istotne będzie przygotowanie mentalne obu zespołów. To głównie dzięki ogromnemu zaangażowaniu i woli walki Błękitni zdołali wygrać pierwsze spotkanie: - Plusem dla takich drużyn jest zawsze mecz u siebie. Podstawą oczywiście jest podejście, ale maksymalne zaangażowanie powinno być w każdym meczu. My na pewno mamy wyższe umiejętności. Jakiego scenariusza się spodziewam? Żadnego. Chcemy jak najszybciej strzelić gola. Nie uda się w piątej czy dziesiątej minucie? No to strzelimy w 70. - twierdzi Trałka.
Pomocnik Lecha Poznań uważa, że Lech jest teraz w innej sytuacji niż jesienią, gdy nie potrafił odwrócić losów dwumeczu ze Stjarnan: - Zrobiliśmy duży krok do przodu. Potrafimy już zmieniać oblicze meczu. Kiedyś dostawaliśmy bramkę i już się nie podnosiliśmy. Jakiś problem wciąż jednak jest, bo nawet w
Bełchatowie [Lech wygrał 2:1 - red.] było tak, że na chwilę straciliśmy kontrolę nad meczem. Myślę jednak, że trener doskonale wie, co jest nie tak - mówi Trałka.
Błękitni przyjadą do Poznania nastawieni na defensywę, ale podobnie było przecież w pierwszym meczu tych drużyn. Tam dwa gole Lech stracił po rzutach rożnych, a sam wykreował sobie niewiele szans na zdobycie bramki: - Jak zagrają Błękitni? Szczerze mówiąc, nie interesuje mnie to. Nie wiem, jak będą grać i jak będą nastawieni. Co oni tam będą myśleli? To nie ma dla mnie większego znaczenia. Mnie interesuje Lech - uważa kapitan "Kolejorza".
waldits
Oceniono 3 razy 1
...kapitan tonącego okrętu...jaki Lech taki kapitan , Kamiński też dużo zawsze mówi...