Artjoms Rudnevs spędził w
Poznaniu dwa lata. W tym czasie był prawdziwą gwiazdą zespołu, jego najlepszym napastnikiem i królem strzelców ekstraklasy. Latem odszedł za ok. 3,5 mln euro do HSV
Hamburg, a elementem umowy transferowej było rozegranie przez niemiecki klub meczu towarzyskiego z Lechem w Poznaniu. Podczas tego spotkania kibice mieli okazję pożegnać swojego niedawnego idola. Rudnevs przez niemal całą drugą połowę krążył wzdłuż trybun, przybijał piątki fanom i rozdawał autografy. - Rozdałem mnóstwo zdjęć, podpisałem się na wielu koszulkach czy kawałkach papieru. Wiem, że nie wszyscy kibice którzy chcieli dostać mój autograf, dostali go. Musiałem już jednak naprawdę iść, czekała żona - tłumaczył po meczu Rudnevs.
W 20 min. meczu Łotysz znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Lecha Krzysztofem Kotorowskim. Spudłował. - Ależ oczywiście, że chciałem strzelić gola! Nawet bardzo chciałem! - mówił po meczu napastnik HSV, uśmiechając się przy tym dość znacząco. Potem komplementował swój dawny zespół: - Lech ma wciąż dobrą ekipę, dobrych piłkarzy, jestem pewien, że będzie grał w tym sezonie o mistrzostwo Polski. To nieprawda, że po moim odejściu w klubie nie ma dobrego napastnika. Jest Bartek Ślusarski, jest Vojo Ubiparip. Oni umieją strzelać gole.
Kto może być godnym następcą Artjomsa Rudnevsa w Lechu? Podyskutuj o tym na facebooku POZNAN.SPORT.PL