Chodzi o podróż do Azji możliwie póżno, czyli w tym wypadku znowu w środę (mecz jest w Lenkoranie, na południe od Baku w czwartek o godz. 14 czasu polskiego) oraz o używanie na miejscu czasu polskiego, by uniknąć aklimatyzacji.
Kolejorz znów zatem będzie jadał po nocy , kładł się spać nad ranem i zasłaniać zasłony, by oszukać wstające słońce.
W wypadku Azerbejdżanu to trzy godziny różnicy w porównaniu z Polską, a nie cztery jak przy Kazachstanie. A w takich sytuacjach każda godzina ma wielkie znaczenie. Ponoć oznacza dzień aklimatyzacji. - Ten system się sprawdza. Zamierzam nadal z niego korzystać. Nie tracimy czasu na aklimatyzację tam i po powrocie. Nie chorujemy na jet laga - wyjaśnia trener Lecha Mariusz Rumak. - Okazuje się, że przy odpowiedniej dyscyplinie godzin polskich da się dotrzymać.
Kolejorz zabierze znów ze sobą kucharze, swoje jedzenie i swoją wodę. To wszystko kosztuje, ale pozwala maksymalnie uniezależnić się od otoczenia i nie ryzykować zatruć, niestrawności czy podobnych niedogodności.
Dla poznaniaków będzie to już trzecia w historii podróż na mecz w europejskich pucharach do Azerbejdżanu - lechici latają tam od 2008 roku co dwa lata.
penkin
Oceniono 2 razy 2
już kupiłem karnet na jesień,a w poniedziałek lecę kupić bilet na mecz z Khazarem.