Kiedy się popatrzy na starsze zdjęcia urodzonego w 1988 roku w Szolnok węgierskiego piłkarza, widać grzecznie uczesanego młodego człowieka. Na boisku w
Poznaniu widzieliśmy energicznego zawodnika z parciem na bramkę i na dodatek ... z nietypową fryzurą. Irokez na wygolonej głowie Węgra wyróżniał go na boisku i zgromadzeni na widowni kibice Lecha Poznań nie mieli żadnych kłopotów z rozpoznaniem nowego nabytku ich klubu.
Gergo Lovrencsics gra w Poznaniu z łatką zawodnika, który ma zastąpić Artjomsa Rudnevsa. Nie występuje na tej samej pozycji, jednakże - tak jak Łotysz - także został znaleziony w lidze węgierskiej, w klubie Lombard Papa. Wcześniej grał w Budafoki FC i Pecsi MFC (strzelił w jego barwach 35 bramek). Z klubu Lombard Papa jest wypożyczony z opcją kupna.
Po debiucie z Żetysu Tałdykorgan, w którym zdobył gola i miał asystę, profil facebookowy węgierskiego gracza zapełnił się gratulacjami, także z Polski. Gratulują mu przyjaciele, zwracający się do Lovrencsicsa per "Geri". Koledzy z zespołu Lecha Poznań natomiast już teraz nazywają go "Grzegorz Gulasz".
Teraz gratulacji będzie jeszcze więcej, bowiem w "Gulasz" miał ogromny udział w zdemolowaniu Ruchu
Chorzów przy Bułgarskiej. Najpierw popisał się niesamowitym podaniem do Bartosza Ślusarskiego, którą ten zamienił na bramkę na 2:0. Węgier podbił piłkę zewnętrzną częścią stopy i przelobował nad obrońcą Ruchu perfekcyjnie nabijając ją na głowę Bartosza Ślusarskiego.
Potem sam dołożył gola na 3:0. Tym razem to Ślusarski zrewanżował mu się asystą, a Lovrencsics bezlitośnie wykończył akcję dobijając zespół wicemistrza Polski jeszcze przed przerwą.
Na profilu facebookowym Gergo Lovrencsics występuje na wielu zdjęciach z brunetką imieniem Naomi, która - jak czytamy - jest jego narzeczoną i do swoich ulubionych klubów, obok Lombardu Papa i Realu Madryt, już dodała Lecha Poznań.
Gergo Lovrencsics zapewne jest także wędkarzem, gdyż zamieszcza również swoje fotki z imponującymi rybami.
Występ piłkarza interesuje także Węgrów. W internecie pojawiły się linki do węgierskich gazet, które zajęły się udanym debiutem gracza z ich kraju. "Nemzeti Sport"
zamieszcza nawet zdjęcie naszego fotografa Piotra Skórnickiego, na którym Gergo Lovrencsics daje autograf małemu kibicowi Lecha.
Lovrencsics udziela na razie wywiadów dość poprawną angielszczyzną, ale już intensywnie uczy się polskiego.
- Dobrze mi się z nim współpracuje, choć on nie zna jeszcze polskiego. - mówił o nowym koledze Bartosz Ślusarski - Śmieję się, że może ja się nauczę węgierskiego. On jednak postawił na język polski, uczy się go intensywnie, a zawsze zostaje nam angielski. W meczu z Ruchem wymieniliśmy kilka ładnych podań i zrobiliśmy kilka ciekawych akcji. Gergo jest ruchliwy, ma dobrze ułożoną nogę i chyba uwierzył w siebie. Jest psychicznie mocny.
W rozmowie z dziennikarzami Węgier wyjaśniał przyczyny porażki Lecha z Olimpią
Grudziądz w Pucharze Polski:
- To był trudny mecz, musieliśmy odrabiać 0:3 ze Sztokholmu. Mecz z AIK kosztował nas masę sił, zespół był bardzo zmęczony. Uważam, że to właśnie był powód porażki w Pucharze Polski, nic innego. Oczywiście, jesteśmy profesjonalistami i powinniśmy być gotowi na takie ciężkie mecze co trzy dni, jednakże wcześniej sporo podróżowaliśmy i te podróże wyszły nam w Pucharze Polski. Całe zmęczenie się skomasowało. Teraz odpoczęliśmy i od razu widać efekt.
kosmyg
Oceniono 18 razy 18
Smutne jest to, że Lech swój niezły skauting wykorzystuje do łatania dziur a każdego wyróżniającego się piłkarza sprzedaje albo marnuje. Sprowadzić doświadczonych trenerów z Czech, Bałkanów czy Holandii, sprzedać piłkarzy rok albo dwa później i mieć w kadrze zawsze 3-4 talenty a nie jeden albo wcale. Budżet urośnie o kilkanaście milionów, ale jak sobie klub wyrobi markę w Europie, to może sprzedawać piłkarzy za grubszą kasę. Tak przecież robiła Sparta Praga, Hajduk Split. Grać co roku w lidze europejskiej, raz na kilka lat awansować do LM, być rozstawionym w eliminacjach, wejść na wyższy poziom. Do tego dobre nazwiska wpuszczone na rynek - Lewandowski czy, mam nadzieję, Rudniew i kolejnych piłkarzy można sprzedawać za 5-9mln euro. Tak przecież całą niemal dekadę żył Rosenborg w latach 90tych. Da się, nawet w słabej lidze. Tylko trzeba mieć trochę odwagi i ambicji w zarządzaniu.